Multi-cloud, czyli moc wielu chmur, jest odpowiedzią rynku na stwierdzenie, iż żadne środowisko obliczeniowe nie zabezpieczy całkowicie i bez reszty wszystkich potrzeb firm. W związku z tym pojawia się potrzeba korzystania z wielu konkurencyjnych dostawców usług chmurowych, z których często będziemy korzystać jednocześnie.
Filip Kata, Enterprise Architect, Dell Technologies Polska.
25 czerwca 2009 r. – w historii show-biznesu była to niezwykle smutna data. Odeszły dwie gwiazdy. Farrah Fawcett i Michael Jackson. Milionami fanów na całym świecie wstrząsnęła informacja o śmierci pięknej aktorki, której sławę zapewnił serial „Aniołki Charliego”. Serwisy internetowe natychmiast odnotowały wzmożony ruch. Prawdziwe tsunami rozszalało się jednak trochę później – na wieść, że król muzyki pop nie żyje.
Setki tysięcy wpisów zatkały Twittera. Niebawem to samo spotkało, należący do koncernu AOL, portal TMZ, który pierwszy podał tragiczny komunikat o zgonie muzyka. Wkrótce doszło do efektu domina – padł m.in. popularny blog Pereza Hiltona, szturmowany przez ludzi, którzy chcieli tam potwierdzić tragiczną wiadomość. Następnie LA Times (cyfrowa wersja dziennika „Los Angeles Times”) puścił plotkę, że Jackson nie umarł, tylko jest w śpiączce, więc wszyscy przenieśli się na ten serwis, przeciążając go ponad miarę.
Chmura prywatna – czyli jak to się zaczęło
Jak poważni operatorzy informatyczni i medialni mogli dopuścić do sparaliżowania swojej działalności? Dziś łatwo zarzucać im brak profesjonalizmu i przezorności. Pamiętajmy jednak, że działo się to niemal 10 lat temu, kiedy cloud computing nie był wprawdzie absolutną nowością, niemniej dopiero walczył o uznanie w biznesie. Postępowanie Twittera, spółki AOL i „Los Angeles Times” nie odbiegało od rynkowego standardu – większość firm stawiało wówczas tylko na chmurę prywatną, czyli wewnętrzne zasoby IT. Potrzebowały kilku lat, by się przekonać do chmury publicznej, przez którą rozumiemy usługi oferowane przez zewnętrznych dostawców za pośrednictwem Internetu. Takim oto sposobem chmura publiczna rozwiązała szereg problemów związanych z posiadaniem, zarządzaniem i skalowaniem własnej infrastruktury oraz dała dostęp do specjalizowanych usług, które wewnętrzne IT budowałoby miesiącami, a są dostępne na żądanie, trzeba tylko „przeciągnąć kartę kredytową”. Od momentu, gdy zostanie zidentyfikowana nowa potrzeba biznesowa, do dostarczenia w pełni działającego środowiska IT nie mijają już tygodnie czy też miesiące. Tak powstał powszechny obecnie model – chmury hybrydowej, która łączy własne środowisko technologiczne z infrastrukturą dzierżawioną i udostępnianą przez Internet.
Świat jednak nie stoi w miejscu. Ledwo przyzwyczailiśmy się do hybrydy, a już na cyfrowej arenie pojawił się bardziej zaawansowany model biznesowego IT – multi-cloud.
Formy ewolucji chmury obliczeniowej
Model multi-cloud jest efektem naturalnych zmian. Na samym początku w podejściu do ITaaS firmy wdrażają automatyzację i rozliczalność pod postacią chmury prywatnej. Następnym krokiem jest implementowanie skalowalności i adopcja usług za skomplikowanych do zbudowania on-premise, czyli rozszerzenie chmury prywatnej na zasoby publiczne. Otrzymując wspomnianą hybrydę. Po pewnym czasie nabierania doświadczenia, zaczynają wykorzystywać usługi innych dostawców chmur publicznych. Głównie ze względu na różnice w dojrzałości poszczególnych usług. Usługi analityczne u dostawcy A mogą być bardziej zaawansowane niż u dostawcy B, a aplikacyjny PaaS bardziej dojrzały u dostawcy C. W taki sposób hybryda przekształca się w model multi-vendor.
Rosnący chaos w paradygmacie multi-vendor jako katalizator zmian
Czy takiego rodzaju dywersyfikacja sprawdza się w każdym przypadku? Nie sądzę. Zgadzam się ze słowami, które legendarny amerykański przemysłowiec Andrew Carnegie wygłosił w 1885 r.: „Najlepszy sposób na to, by zostać bogatym, to włożyć wszystkie jajka do jednego koszyka i uważnie go pilnować”. Ten, kto używa kilku koszyków – argumentował – traci koncentrację. Niektóre jaja niechybnie wypadną podczas transportu. To spostrzeżenie jest prawdziwe zarówno w przypadku biznesu, handlu, inwestycji, jak też w kontekście IT.
W paradygmacie multi-vendor rosnący chaos (różne narzędzia do zarządzania, modele rozliczania kosztów, frameworki aplikacyjne) staje się katalizatorem zmian w podejściu do usług dostępnych w chmurze. Co w połączeniu z rosnącą świadomością kosztową, prowadzi firmy do najbardziej dojrzałego podejścia – multi-cloud. Podejścia, w którym przedsiębiorstwa świadomie decydują, gdzie daną aplikację lub jej część umieścić ze względu na koszt, ryzyko, uwarunkowania prawne i wiele innych czynników.
Szkopuł w tym, że nie stworzono jeszcze czegoś w rodzaju kokpitu menedżerskiego, który pozwalałby firmom efektywnie zarządzać wielochmurowym środowiskiem obliczeniowym. Pojawiają się wprawdzie narzędzia integrujące typu CSB (Cloud Service Broker), ale zwykle pokrywają one tylko część świadczonych przez największych dostawców usług i bez drastycznej, globalnej standaryzacji usług, która musiałaby się wydarzyć, nie są w stanie stanowić pojedynczego punktu styku z chmurą.
Multi-cloud – wady i zalety
Jaka potrzeba, takie rozwiązanie. Multi-cloud zapewnia firmie korzyści, ale też niesie z sobą wiele wyzwań. Wejście w każdą kolejną chmurę to koszty. Koszty w postaci kompetencji (nowego środowiska klient musi się nauczyć) czy też w postaci braku synergii operacyjnej, wynikającej z faktu korzystania z wielu dostawców. Po podliczeniu wszystkich faktur u niektórych klientów może się wręcz okazać, że bardziej opłacałaby się zbudowanie wewnętrznej chmury plus jeden dostawca zewnętrzny, niż korzystanie tylko z zasobów chmur publicznych dostawców.
Więc jaka chmura – prywatna, hybrydowa, multi? Najlepszym rozwiązaniem jest to, które skutecznie odpowie na potrzeby Waszej firmy. Nie ma jednej, uniwersalnej metody budowania infrastruktury IT.